Droga na Górę Karmel - Strona 70 z 97 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Droga na Górę Karmel

Rozdział XIX



Mówi o szkodach grożących duszy, która pokłada swą radość w dobrach doczesnych.

1. Szkody, jakie wynikają dla duszy, jeśli ona afekt swej woli położy w dobrach doczesnych, są tak wielkie, że zabrakłoby atramentu, papieru i czasu, by je należycie przedstawić. Z małej rzeczy dochodzi się do wielkich upadków i marnuje się wielkie dobra. Dzieje się podobnie jak z ogniem. Mała iskierka, nie zagaszona zawczasu, może wzniecić wielkie, obejmujące świat pożary.

Wszystkie te szkody mają swój korzeń i początek w jednej głównej szkodzie pozbawiającej, która kryje się w takiej radości oddalającej od Boga. Dusza bowiem, jeżeli zbliża się do Boga przez uczucia woli, nabywa wszelkie dobra. Jeśli się zaś oddala od Niego przez afekty do stworzeń, nabywa wszelkiego zła, tym większego, im większa jest jej radość i afekt do stworzeń. Łącząc się bowiem ze stworzeniami, oddala się tym samym od Boga. Stąd, według większej lub mniejszej miary oddalenia, będzie mógł każdy poznać, czy szkody jego są liczniejsze, czy poważniejsze, czy też zarówno liczne jak i poważne, jak się to najczęściej zdarza.

2. W owej szkodzie pozbawiającej, będącej źródłem wszystkich innych szkód negatywnych i wprost szkodzących, są cztery stopnie coraz to gorsze. Po nich schodzi dusza coraz to niżej, a kiedy zejdzie na czwarty stopień, spadają na nią wszystkie możliwe nieszczęścia i szkody. O tych czterech stopniach wyraźnie mówi Mojżesz w Księdze Powtórzonego Prawa: “Roztył się miły i odwierzgnął; otyły, stłuściały, zgrubiały, opuścił Boga, Stworzyciela swego, i odstąpił od Boga, Zbawiciela swego”.

3. “Roztycie” duszy, która była mila zanim się roztyła, jest to nic innego, jak zanurzenie się w radości stworzeń. Stąd powstaje pierwszy stopień szkody: cofanie się wstecz. Cofanie to idzie w ślad za przytępieniem umysłu w poznawaniu Boga. Przytępienie bowiem umysłu przesłania dobra Boże, podobnie jak gdy mgła przysłoni widnokrąg, nie mogą go rozświetlić promienie słoneczne. Człowiek duchowy, jeśli pokłada swą radość w jakiejś rzeczy i daje folgę pożądaniu rzeczy niestosownych, staje się tym samym ciemny w rzeczach dotyczących Boga. Zaćmiewa w sobie jasność sądu, według tego, co mówi Duch Święty w Księdze Mądrości: “Urok marności zaciemnia dobro, a niestateczna pożądliwość wywraca umysł niezepsuty”. Poucza tu Duch Święty, że nawet bez świadomej złości w duszy, samo pożądanie i radość ze stworzeń przynoszą jej ten pierwszy stopień szkody. Jest to przytępienie umysłu i zaciemnienie sądu w rozpoznawaniu prawdy i w należytym rozsądzaniu każdej sprawy podług rzeczywistego jej stanu.

4. I nie wystarczy ani świętość, ani zdrowy rozsądek człowieka dla zabezpieczenia go przed tą szkodą, jeśli będzie pożądał rzeczy doczesnych i z nich się radował. Ostrzegając nas przed tym, powiedział Bóg przez Mojżesza: “Darów brać nie będziesz, bo i mądrych zaślepiają”. Słowa te były wyrzeczone szczególnie do tych, którzy mieli być sędziami. Takim bowiem najwięcej trzeba czystego i prawego sądu, zaś dary i ich żądza mogą sąd wypaczyć. Dlatego również rozkazał Bóg Mojżeszowi, by wybrał na sędziów takich, którzy brzydzą się chciwością, iżby się nie przytępił ich rozsądek przez uleganie namiętnościom.

I rozkazał Bóg, by nie tylko nie byli chciwi, ale żeby nienawidzili chciwości, gdyż ten, co się chce doskonale obronić przed tym afektem miłości, musi ją znienawidzić i walczyć z nią tym, co jest jej zupełnie przeciwne. Samuel byt zawsze sędzią sprawiedliwym i roztropnym, gdyż (jak sam mówi w Księdze Królewskiej) nie przyjął od nikogo żadnego daru.

5. Drugi stopień tej szkody pozbawiającej jest następstwem pierwszego. Widać to z dalszych słów Pisma świętego: “Utyły, stłuściały, zgrubiały”. Drugim stopniem zatem tej szkody jest większa swoboda woli w rzeczach doczesnych, która polega na tym, że już nawet nie zwraca uwagi i nie martwi się tym, że tak się raduje i ma upodobanie w rzeczach stworzonych. Dzieje się to na skutek zbytniego początkowo pobłażania radości, pod której wpływem dusza “tłuścieje”, jak powiedziano w Piśmie. Ten przerost radości i pożądań powoduje zbytnie rozszerzenie się woli na stworzenia.

To zaś pociąga za sobą wielkie szkody. Ponieważ ten drugi stopień oddala duszę od Boga i świętych ćwiczeń, nie smakuje już ona w nich, ma bowiem upodobanie w innych rzeczach. Popada w wiele niedoskonałości i niedorzeczności, kaprysów i czczych upodobań.

6. W ogóle ten drugi stopień, skoro się go przekroczy, pozbawia człowieka poprzedniej stałości w wykonywaniu ćwiczeń duchowych i sprawia, że cały jego umysł i żądza kierują się ku rzeczom światowym. Ci, którzy zeszli na ten drugi stopień, mają nie tylko sąd i umysł przyćmiony w rozpoznawaniu prawdy i sprawiedliwości, jak ci, którzy pozostają na pierwszym stopniu, ale nadto ulegają wielkiej słabości, oziębłości i niedbalstwu w myślach i uczynkach. Do nich stosują się słowa Izajasza: “Wszyscy miłują dary i idą za nagrodą. Sierocie nie czynią sprawiedliwości, a sprawa wdowy nie przychodzi przed nich”. Popadają oni w te niedoskonałości nie bez swojej winy, zwłaszcza jeśli coś z urzędu czy z obowiązku powinni wykonać. Zszedłszy bowiem na ten stopień nie są wolni od złego, przynajmniej nie w tej mierze jak ci, którzy zostają jeszcze na pierwszym stopniu. Oddalają się coraz bardziej od sprawiedliwości i cnoty, ponieważ wola ich coraz bardziej rozszerza swój afekt do stworzeń.

Cechą charakterystyczną dusz, zostających na drugim stopniu, jest wielka oziębłość w rzeczach duchowych i niedbałe ich spełnianie. Wykonują je bowiem raczej z obowiązku, z przymusu albo dla korzyści, jaką w tym znajdują, a nie z pobudki miłości.

7. Trzecim stopniem tej szkody pozbawiającej jest całkowite opuszczenie Boga, przekraczanie Jego prawa i popełnianie grzechów ciężkich z powodu chciwości. To wszystko zaś przychodzi stąd, że dusza nie chce utracić rzeczy i dóbr światowych. Na ten trzeci stopień szkody wskazują słowa Pisma świętego, które już przytaczaliśmy: “Opuścił Boga, Stworzyciela swego”.

Na ten stopień schodzą ci wszyscy, którzy władze swojej duszy tak mają pogrążone w rzeczach świata, w jego bogactwach i interesach, że zupełnie nie starają się spełnić tego, czego wymaga prawo Boże. Mało interesują się rzeczami dotyczącymi zbawienia, natomiast wykazują wielkie zainteresowanie i zręczność w sprawach światowych. Takich Chrystus Pan nazywa w Ewangelii synami tego świata i mówi o nich, że są roztropniejsi w swych interesach i zręczniejsi niż synowie światłości w swoich. Odnośnie do rzeczy Bożych są oni niczym, zaś w sprawach światowych są wszystkim. Do nich należą przede wszystkim ludzie chciwi, którzy mają tak wielkie pożądanie rzeczy stworzonych, taką z nich odczuwają radość i tak są w nich rozmiłowani, że te nie mogą ich zaspokoić. Pożądania ich raczej wzrastają ustawicznie w miarę, jak oddalają się od źródła, które jedno mogłoby ugasić ich pragnienie. Tym źródłem jest Bóg. On też mówi o nich przez Jeremiasza: “Mnie opuścili, źródło wody żywej, a wykopali sobie cysterny, cysterny rozwalone, które nie mogły wody zatrzymać”. Tak być musi, gdyż człowiek chciwy nie zdoła w stworzeniach ugasić swego pragnienia, lecz raczej będzie je zwiększał. Tacy chciwi ludzie popadają przez miłość dóbr doczesnych w rozliczne grzechy i narażają się na niezliczone straty. Mówi o nich Dawid: Transierunt in affectum cordis; “Puścili się za żądzami serca”.

8. Czwarty stopień tej szkody pozbawiającej zaznaczony jest w ostatnich słowach Pisma świętego, które przytaczaliśmy: “Odstąpił od Boga, Zbawiciela swego”. Jest on naturalnym następstwem szkód trzeciego stopnia, o którym mówiliśmy. Kto lekceważy prawo Boże i obojętny jest względem niego, a kocha dobra doczesne, staje się chciwy i oddala się daleko od Boga rozumem, pamięcią i wolą. Zapomina o Nim, jak gdyby nie był Bogiem, bo chciwiec uczynił sobie bogów z mamony i dóbr doczesnych, jak mówi św. Paweł. Nazywa on chciwość bałwochwalstwem. Ta czwarta szkoda jest tak zgubna, że doprowadza człowieka do całkowitego zapomnienia Boga. Zamiast bowiem w Nim złożyć całkowicie swe serce, składa je formalnie w pieniądzach, jakby ponad nie nie było innego Boga.

9. Na ten czwarty stopień zstępują ci, którzy rzeczy [boskie i] nadprzyrodzone podporządkowują sprawom doczesnym, będącym dla nich jakby jakimiś bożkami. Czynią więc zgoła przeciwnie, niż czynić powinni, gdyż właśnie zgodnie z nakazami rozumu rzeczy doczesne powinni podporządkować Bogu. Do takich ludzi należał zuchwały Balaam, który sprzedał łaskę daną przez Boga. Również czarnoksiężnik Szymon, który chciał podobną łaskę kupić za pieniądze. [Cenił on więcej pieniądze, mniemając, że ktoś, co podobnie sądzi, odda mu za zapłatę łaskę czynienia cudów].

I dzisiaj wielu po różnych drogach schodzi na ten czwarty stopień. Są to ludzie, którzy przez swe pojęcia zaćmione chciwością rzeczy duchowych, służą raczej pieniądzom aniżeli Bogu. I więcej pracują dla bogactwa aniżeli dla Boga. Przenoszą oni zapłatę pieniężną ponad nagrodę Boga i wartości duchowe. Posługując się wieloma sposobami, czyniąc pieniądz swym głównym bożkiem i celem oraz przeciwstawiają go najwyższemu celowi, którym jest Bóg.

10. Na tym ostatnim stopniu znajdują się również ci nieszczęśnicy, którzy są tak rozmiłowani w bogactwach, że uważając je za swego bożka, nie wahają się oddać za nie życia, gdy widzą, że temu bożkowi grozi jakaś doczesna strata. Rozpaczają wtedy i zadają sobie śmierć, własnymi rękami wskazując na tę nieszczęsną zapłatę, jaką się od takiego bożka odbiera. Bogactwa, gdy zawiodą, sprowadzają rozpacz [i śmierć], a jeśli do tej ostateczności nie doprowadzą, sprawiają, że człowiek, który w nich nadzieję położył, żyjąc niejako umiera ze zmartwień, trosk i wielu nędz. Nie dopuszczają one radości do serca i nie pozwalają, by przed nimi zabłysnął jakiś blask dobra na ziemi. Rozmiłowani w bogactwach, muszą zawsze składać daninę swych serc pieniądzom i martwić się z ich powodu. W końcu dochodzą do ostatecznej zguby i sprawiedliwej zatraty, jak to wyraża Mędrzec: “Bogactwa zachowane na nieszczęście ich właściciela”.

11. [Na tym czwartym stopniu znajdują się ludzie, o których mówi św. Paweł, że tradidit illos in reprobum sensum; “Zostawił ich na łup nierozsądnych zmysłów”. Do takiej bowiem utraty doprowadza człowieka radość, gdy się ją oprze jako na ostatecznym celu na posiadaniu rzeczy doczesnych.

Chociażby jednak nie wyrządziła tak wielkiej szkody, zawsze jest nieszczęściem, bo, jak już mówiliśmy, zawraca duszę z drogi Bożej. Dlatego też powinno się tak postępować, jak mówił Dawid: “Nie bój się, gdy się wzbogaci człowiek – to znaczy, nie miej zazdrości, jeśli cię kto sławą przyćmi – albowiem, gdy umrze, nie weźmie wszystkiego ani zstąpi z nim sława jego”].

Rozdział XIX



Mówi o szkodach grożących duszy, która pokłada swą radość w dobrach doczesnych.

1. Szkody, jakie wynikają dla duszy, jeśli ona afekt swej woli położy w dobrach doczesnych, są tak wielkie, że zabrakłoby atramentu, papieru i czasu, by je należycie przedstawić. Z małej rzeczy dochodzi się do wielkich upadków i marnuje się wielkie dobra. Dzieje się podobnie jak z ogniem. Mała iskierka, nie zagaszona zawczasu, może wzniecić wielkie, obejmujące świat pożary.

Wszystkie te szkody mają swój korzeń i początek w jednej głównej szkodzie pozbawiającej, która kryje się w takiej radości oddalającej od Boga. Dusza bowiem, jeżeli zbliża się do Boga przez uczucia woli, nabywa wszelkie dobra. Jeśli się zaś oddala od Niego przez afekty do stworzeń, nabywa wszelkiego zła, tym większego, im większa jest jej radość i afekt do stworzeń. Łącząc się bowiem ze stworzeniami, oddala się tym samym od Boga. Stąd, według większej lub mniejszej miary oddalenia, będzie mógł każdy poznać, czy szkody jego są liczniejsze, czy poważniejsze, czy też zarówno liczne jak i poważne, jak się to najczęściej zdarza.

2. W owej szkodzie pozbawiającej, będącej źródłem wszystkich innych szkód negatywnych i wprost szkodzących, są cztery stopnie coraz to gorsze. Po nich schodzi dusza coraz to niżej, a kiedy zejdzie na czwarty stopień, spadają na nią wszystkie możliwe nieszczęścia i szkody. O tych czterech stopniach wyraźnie mówi Mojżesz w Księdze Powtórzonego Prawa: “Roztył się miły i odwierzgnął; otyły, stłuściały, zgrubiały, opuścił Boga, Stworzyciela swego, i odstąpił od Boga, Zbawiciela swego”.

3. “Roztycie” duszy, która była mila zanim się roztyła, jest to nic innego, jak zanurzenie się w radości stworzeń. Stąd powstaje pierwszy stopień szkody: cofanie się wstecz. Cofanie to idzie w ślad za przytępieniem umysłu w poznawaniu Boga. Przytępienie bowiem umysłu przesłania dobra Boże, podobnie jak gdy mgła przysłoni widnokrąg, nie mogą go rozświetlić promienie słoneczne. Człowiek duchowy, jeśli pokłada swą radość w jakiejś rzeczy i daje folgę pożądaniu rzeczy niestosownych, staje się tym samym ciemny w rzeczach dotyczących Boga. Zaćmiewa w sobie jasność sądu, według tego, co mówi Duch Święty w Księdze Mądrości: “Urok marności zaciemnia dobro, a niestateczna pożądliwość wywraca umysł niezepsuty”. Poucza tu Duch Święty, że nawet bez świadomej złości w duszy, samo pożądanie i radość ze stworzeń przynoszą jej ten pierwszy stopień szkody. Jest to przytępienie umysłu i zaciemnienie sądu w rozpoznawaniu prawdy i w należytym rozsądzaniu każdej sprawy podług rzeczywistego jej stanu.

4. I nie wystarczy ani świętość, ani zdrowy rozsądek człowieka dla zabezpieczenia go przed tą szkodą, jeśli będzie pożądał rzeczy doczesnych i z nich się radował. Ostrzegając nas przed tym, powiedział Bóg przez Mojżesza: “Darów brać nie będziesz, bo i mądrych zaślepiają”. Słowa te były wyrzeczone szczególnie do tych, którzy mieli być sędziami. Takim bowiem najwięcej trzeba czystego i prawego sądu, zaś dary i ich żądza mogą sąd wypaczyć. Dlatego również rozkazał Bóg Mojżeszowi, by wybrał na sędziów takich, którzy brzydzą się chciwością, iżby się nie przytępił ich rozsądek przez uleganie namiętnościom.

I rozkazał Bóg, by nie tylko nie byli chciwi, ale żeby nienawidzili chciwości, gdyż ten, co się chce doskonale obronić przed tym afektem miłości, musi ją znienawidzić i walczyć z nią tym, co jest jej zupełnie przeciwne. Samuel byt zawsze sędzią sprawiedliwym i roztropnym, gdyż (jak sam mówi w Księdze Królewskiej) nie przyjął od nikogo żadnego daru.

5. Drugi stopień tej szkody pozbawiającej jest następstwem pierwszego. Widać to z dalszych słów Pisma świętego: “Utyły, stłuściały, zgrubiały”. Drugim stopniem zatem tej szkody jest większa swoboda woli w rzeczach doczesnych, która polega na tym, że już nawet nie zwraca uwagi i nie martwi się tym, że tak się raduje i ma upodobanie w rzeczach stworzonych. Dzieje się to na skutek zbytniego początkowo pobłażania radości, pod której wpływem dusza “tłuścieje”, jak powiedziano w Piśmie. Ten przerost radości i pożądań powoduje zbytnie rozszerzenie się woli na stworzenia.

To zaś pociąga za sobą wielkie szkody. Ponieważ ten drugi stopień oddala duszę od Boga i świętych ćwiczeń, nie smakuje już ona w nich, ma bowiem upodobanie w innych rzeczach. Popada w wiele niedoskonałości i niedorzeczności, kaprysów i czczych upodobań.

6. W ogóle ten drugi stopień, skoro się go przekroczy, pozbawia człowieka poprzedniej stałości w wykonywaniu ćwiczeń duchowych i sprawia, że cały jego umysł i żądza kierują się ku rzeczom światowym. Ci, którzy zeszli na ten drugi stopień, mają nie tylko sąd i umysł przyćmiony w rozpoznawaniu prawdy i sprawiedliwości, jak ci, którzy pozostają na pierwszym stopniu, ale nadto ulegają wielkiej słabości, oziębłości i niedbalstwu w myślach i uczynkach. Do nich stosują się słowa Izajasza: “Wszyscy miłują dary i idą za nagrodą. Sierocie nie czynią sprawiedliwości, a sprawa wdowy nie przychodzi przed nich”. Popadają oni w te niedoskonałości nie bez swojej winy, zwłaszcza jeśli coś z urzędu czy z obowiązku powinni wykonać. Zszedłszy bowiem na ten stopień nie są wolni od złego, przynajmniej nie w tej mierze jak ci, którzy zostają jeszcze na pierwszym stopniu. Oddalają się coraz bardziej od sprawiedliwości i cnoty, ponieważ wola ich coraz bardziej rozszerza swój afekt do stworzeń.

Cechą charakterystyczną dusz, zostających na drugim stopniu, jest wielka oziębłość w rzeczach duchowych i niedbałe ich spełnianie. Wykonują je bowiem raczej z obowiązku, z przymusu albo dla korzyści, jaką w tym znajdują, a nie z pobudki miłości.

7. Trzecim stopniem tej szkody pozbawiającej jest całkowite opuszczenie Boga, przekraczanie Jego prawa i popełnianie grzechów ciężkich z powodu chciwości. To wszystko zaś przychodzi stąd, że dusza nie chce utracić rzeczy i dóbr światowych. Na ten trzeci stopień szkody wskazują słowa Pisma świętego, które już przytaczaliśmy: “Opuścił Boga, Stworzyciela swego”.

Na ten stopień schodzą ci wszyscy, którzy władze swojej duszy tak mają pogrążone w rzeczach świata, w jego bogactwach i interesach, że zupełnie nie starają się spełnić tego, czego wymaga prawo Boże. Mało interesują się rzeczami dotyczącymi zbawienia, natomiast wykazują wielkie zainteresowanie i zręczność w sprawach światowych. Takich Chrystus Pan nazywa w Ewangelii synami tego świata i mówi o nich, że są roztropniejsi w swych interesach i zręczniejsi niż synowie światłości w swoich. Odnośnie do rzeczy Bożych są oni niczym, zaś w sprawach światowych są wszystkim. Do nich należą przede wszystkim ludzie chciwi, którzy mają tak wielkie pożądanie rzeczy stworzonych, taką z nich odczuwają radość i tak są w nich rozmiłowani, że te nie mogą ich zaspokoić. Pożądania ich raczej wzrastają ustawicznie w miarę, jak oddalają się od źródła, które jedno mogłoby ugasić ich pragnienie. Tym źródłem jest Bóg. On też mówi o nich przez Jeremiasza: “Mnie opuścili, źródło wody żywej, a wykopali sobie cysterny, cysterny rozwalone, które nie mogły wody zatrzymać”. Tak być musi, gdyż człowiek chciwy nie zdoła w stworzeniach ugasić swego pragnienia, lecz raczej będzie je zwiększał. Tacy chciwi ludzie popadają przez miłość dóbr doczesnych w rozliczne grzechy i narażają się na niezliczone straty. Mówi o nich Dawid: Transierunt in affectum cordis; “Puścili się za żądzami serca”.

8. Czwarty stopień tej szkody pozbawiającej zaznaczony jest w ostatnich słowach Pisma świętego, które przytaczaliśmy: “Odstąpił od Boga, Zbawiciela swego”. Jest on naturalnym następstwem szkód trzeciego stopnia, o którym mówiliśmy. Kto lekceważy prawo Boże i obojętny jest względem niego, a kocha dobra doczesne, staje się chciwy i oddala się daleko od Boga rozumem, pamięcią i wolą. Zapomina o Nim, jak gdyby nie był Bogiem, bo chciwiec uczynił sobie bogów z mamony i dóbr doczesnych, jak mówi św. Paweł. Nazywa on chciwość bałwochwalstwem. Ta czwarta szkoda jest tak zgubna, że doprowadza człowieka do całkowitego zapomnienia Boga. Zamiast bowiem w Nim złożyć całkowicie swe serce, składa je formalnie w pieniądzach, jakby ponad nie nie było innego Boga.

9. Na ten czwarty stopień zstępują ci, którzy rzeczy [boskie i] nadprzyrodzone podporządkowują sprawom doczesnym, będącym dla nich jakby jakimiś bożkami. Czynią więc zgoła przeciwnie, niż czynić powinni, gdyż właśnie zgodnie z nakazami rozumu rzeczy doczesne powinni podporządkować Bogu. Do takich ludzi należał zuchwały Balaam, który sprzedał łaskę daną przez Boga. Również czarnoksiężnik Szymon, który chciał podobną łaskę kupić za pieniądze. [Cenił on więcej pieniądze, mniemając, że ktoś, co podobnie sądzi, odda mu za zapłatę łaskę czynienia cudów].

I dzisiaj wielu po różnych drogach schodzi na ten czwarty stopień. Są to ludzie, którzy przez swe pojęcia zaćmione chciwością rzeczy duchowych, służą raczej pieniądzom aniżeli Bogu. I więcej pracują dla bogactwa aniżeli dla Boga. Przenoszą oni zapłatę pieniężną ponad nagrodę Boga i wartości duchowe. Posługując się wieloma sposobami, czyniąc pieniądz swym głównym bożkiem i celem oraz przeciwstawiają go najwyższemu celowi, którym jest Bóg.

10. Na tym ostatnim stopniu znajdują się również ci nieszczęśnicy, którzy są tak rozmiłowani w bogactwach, że uważając je za swego bożka, nie wahają się oddać za nie życia, gdy widzą, że temu bożkowi grozi jakaś doczesna strata. Rozpaczają wtedy i zadają sobie śmierć, własnymi rękami wskazując na tę nieszczęsną zapłatę, jaką się od takiego bożka odbiera. Bogactwa, gdy zawiodą, sprowadzają rozpacz [i śmierć], a jeśli do tej ostateczności nie doprowadzą, sprawiają, że człowiek, który w nich nadzieję położył, żyjąc niejako umiera ze zmartwień, trosk i wielu nędz. Nie dopuszczają one radości do serca i nie pozwalają, by przed nimi zabłysnął jakiś blask dobra na ziemi. Rozmiłowani w bogactwach, muszą zawsze składać daninę swych serc pieniądzom i martwić się z ich powodu. W końcu dochodzą do ostatecznej zguby i sprawiedliwej zatraty, jak to wyraża Mędrzec: “Bogactwa zachowane na nieszczęście ich właściciela”.

11. [Na tym czwartym stopniu znajdują się ludzie, o których mówi św. Paweł, że tradidit illos in reprobum sensum; “Zostawił ich na łup nierozsądnych zmysłów”. Do takiej bowiem utraty doprowadza człowieka radość, gdy się ją oprze jako na ostatecznym celu na posiadaniu rzeczy doczesnych.

Chociażby jednak nie wyrządziła tak wielkiej szkody, zawsze jest nieszczęściem, bo, jak już mówiliśmy, zawraca duszę z drogi Bożej. Dlatego też powinno się tak postępować, jak mówił Dawid: “Nie bój się, gdy się wzbogaci człowiek – to znaczy, nie miej zazdrości, jeśli cię kto sławą przyćmi – albowiem, gdy umrze, nie weźmie wszystkiego ani zstąpi z nim sława jego”].